Kpt. pil. Henryk Flame „Bartek”
(1918 – 1947) – lotnik, żołnierz NSZ. Legendarny „król
Podbeskidzia”. Jego żołnierze stali się ofiarami jednej z
najbardziej perfidnych operacji bezpieki. On sam zginął zdradziecko
zastrzelony przez milicjanta.
Henryk Flame urodził się 19 stycznia
1918 r. we Frysztacie na Zaolziu. W 1919 r. jego rodzina przeniosła
się na tereny II RP do Czechowic, gdyż Zaolzie zagarnęli Czesi.
Ukończył szkołę przemysłową, zdobywając zawód mechanika
samolotowego. W 1936 r. zaciągnął się do wojska. Trafił do 2.
Pułku Lotniczego. Z racji swojego młodego wieku i małego
doświadczenia w czasie wojny 1939 r. odbył tylko jeden lot bojowy.
Ewakuował się wraz z oddziałem na Węgry. Podjął próbę
ucieczki z obozu internowania, został jednak schwytany i wydany
Niemcom. W 1940 r. został zwolniony z niewoli. Od czasu powrotu do
rodzinnych Czechowic zaangażował się w działalność
konspiracyjną w szeregach Armii Krajowej. Wobec rozbicia
kierownictwa miejscowej AK, skupił wokół siebie pozostałe
struktury i podporządkował Narodowym Siłom Zbrojnym.
Jego oddział jako drużyna Akcji
Specjalnej NSZ dokonywał licznych likwidacji zdrajców i konfidentów
oraz akcji ekspropriacyjnych. W 1945 r. „Bartek” i jego żołnierze
dokonali infiltracji struktur Milicji Obywatelskiej. Gdy władza
komunistyczna okrzepła i zaczęła oczyszczać MO z „niepewnych
elementów”, Flame wraz ze swoimi żołnierzami na nowo sformował
oddział partyzancki. Oddział ten wskutek dużego napływu
ochotników szybko się rozrósł i dokonywał licznych akcji przeciw
aparatowi władzy operując z lasów u podnóży Baraniej Góry. 3
maja 1946 r. w Wiśle odbyła się nawet defilada oddziału „Bartka”
- był to jedyny taki wypadek wśród wszystkich oddziałów II
konspiracji.
Wobec braku nadziei na wojnę Zachodu z
Sowietami, „Bartek” poszukiwał drogi wyjścia z konspiracji.
Sytuację wykorzystał Urząd Bezpieczeństwa. Do oddziału
przeniknął agent – Henryk Wendrowski „Lawina”. Przekonał on
żołnierzy Flamego, że ma możliwość przerzucenia ich na Zachód.
Partyzanci w kilku turach byli „przerzucani przez granicę”. W
rzeczywistości wywożono ich na Dolny Śląsk, gdzie potem ich
mordowano (raz wysadzono stodołę z nocującymi tam NSZ-owcami).
Henryk Flame natomiast został 1
grudnia 1947 r. zwabiony do czechowickiej restauracji, gdzie
oczekiwał na niego milicjant Dadak, którego krewny zginął z rąk
partyzantów „Bartka”. „Król Podbeskidzia” został zabity
strzałem w plecy. Podzielił los swoich 180 podkomendnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz